Wywiad do magazynu Modna Bielizna
Wywiad do magazynu Modna Bielizna

Marka, która zachwyca!

Marka Endorfinella tej jesieni świętuje swoje pięciolecie. Dla małej firmy to duże osiągnięcie, tym bardziej, że ostatnie lata w branży nie należały do najłatwiejszych. Zadomowiona na rynku bielizny nocnej konkurencja jest mocna, pojawiają się nowe firmy, a Endorfinella należy do tych nielicznych młodych marek, które postawiły na sprzedaż B2B. Jak oni to robią? Zapytaliśmy Aleksandrę Jarochę i Aleksandra Mazanka, właścicieli firmy.

Czy pamiętacie, jak zaczęła się historia waszej marki?

Aleksander Mazanek: Tak naprawdę wszystko zaczęło się od pewnej rozmowy i długich szlafroków. Kilka lat temu rozmawialiśmy z Aleksandrą o biznesie i życiu, o tym, że w sklepach brakuje długich szlafroków, które by nam się podobały. Zaczęliśmy przeglądać i szukać…

Aleksandra Jarocha: Okazało się, że na rynku, wtedy i teraz też, jest naprawdę niewiele polskich firm, które miałyby je w ofercie. To był produkt deficytowy. Oboje byliśmy na zawodowym rozdrożu, szczególnie ja, stałam przed dylematem, co mam ze sobą dalej zrobić. Pojawił się pomysł, żeby te szlafroki uszyć. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to się potoczy w takim kierunku. Bardziej byliśmy przekonani że otworzymy sklep internetowy dla klientów detalicznych z szlafrokami i koszulkami, bo one też były w pierwszej kolekcji. Pomogły wam jakieś wcześniejsze doświadczenia w prowadzeniu firmy bieliźnianej?

AM: Wzięliśmy się tak naprawdę znikąd, bo założyliśmy firmę od zera, nie mając doświadczenia w tej branży, bez miliona złotych, kapitału zagranicznego, inwestora, z własnych oszczędności. Stworzyliśmy coś, co chcieliśmy, żeby było wypełnione pasją i zachwytem w każdym wymiarze. Chyba „najgłębsza” zawodowa woda w naszym życiu.

Jakimi wartościami się kierujecie?

AM: To, co od samego początku nam przyświeca i jest dla nas niesamowicie ważne w każdym wymiarze naszej działalności, to zachwyt. Zachwyt klientów, zachwyt sklepów nad produktami i nad jakością produktu. Zależy nam, żeby, z jednej strony, produkt był sam w sobie rzeczywiście wybitnie dobry, a z drugiej, żeby to podejście do kontrahentów detalicznych i hurtowych, było bardzo spersonalizowane i wyjatkowe. Dlatego wszystkie przesyłki są perfumowane naszymi perfumami, załączamy dedykowane, podpisane przez nas kartki, bo zależy nam, by ktoś otwierając pudełko czuł naszą pasję i naszą wizję doskonałej marki premium, która jest wierna swoim wartościom, społecznie odpowiedzialna i budzi zachwyt.

Jak możecie określić styl Endorfinelli?

AJ: Powiedziałabym, że w naszej bieliźnie nocnej można nawet wyjść na ulicę i nie obawiać się, że wyglądamy jak z innej planety. Oczywiście, dzięki niej również w domu, gdzie spędzamy więcej czasu niż kiedyś, wyglądamy ładniej niż w sfatygowanej piżamie, a jak wiemy wygląd bardzo wpływa na nasze samopoczucie.

AM: Nazwałbym go nowoczesną elegancję. Są minimalistyczne linie z jedwabiu, mikromodalu i tencelu, motywy kwiatowo-roślinne, które pozycjonują markę jako ciekawą wzorniczo, ale też klasyczne połączenia wiskozy i satyny z francuską koronką. Mamy więc trochę domu na wsi, poranną kawę przy piejących kurach i trochę wielkomiejskiego zgiełku. Wyobrażam sobie długi jedwabny szlafrok na tarasie hotelu Fairmont, ferrari w garażu i dom perignon w kieliszku.

AJ: Wspólną cechą naszych kolekcji, która je definiuje, są nie tylko cechy samych produktów, ale przede wszystkim wrażenie jakie mają wywoływać. A mają wywoływać wcześniej wspominany już zachwyt, który chcemy żeby był wspólnym mianownikiem wszystkiego co można znaleźć w naszej ofercie. Znajdziemy to w każdym produkcie, od najmniejszych i najtańszych po najdroższe i najbardziej wyrafinowane.

Od czego zaczynaliście, a jak duża jest obecnie Wasza kolekcja?

AJ: Jak wspomnieliśmy, na początku mieliśmy jedną linię jednobarwnych satynowych szlafroków, ale, prawdę mówiąc, ta kolekcja w zasadzie nie weszła do sklepów.

AM: Kolejne linie rodziły się w miarę pojawiania się inspiracji i z roku na rok się rozbudowywały. Najpierw była satyna z printem i wiskoza, a w tej chwili mamy satynę gładką, z nadrukami, produkty ślubne, letnie, jedwab, wiskozę print, premium loungewear, tencel i dresy, czyli dziewięć linii modelowych. W każdej jest po kilkanaście produktów, w kilku kolorach i rozmiarach oraz niemal wszystkie produkty dostępne jako plus size. Mała butikowa marka zmieniła się w firmę, która oferuje różne, uzupełniające się produkty dla różnych segmentów klientów. Projektując kolejne linie myślimy o tym kim jest nasza Klientka i czego potrzebuje.

Jak reagują wasi partnerzy na te nowe produkty, które wchodzą do oferty, czyli loungewear i wyroby z tencelu?

AJ: Zaskakująco dobrze. Nie chciałabym zapeszyć, ale kolekcja się spodobała. Nowa dzianina została świetnie odebrana. Poza tym właściciele sklepów przestają się bać zamawiać większych ilości produktów, bo dzięki temu mają gwarancję pierwszeństwa i pewność dostawy w określonych, pożądanych terminach. Jesteśmy pewni jakości naszych produktów, dlatego dajemy możliwość zamawiania małych ilości. Wiemy z doświadczenia, że w zdecydowanej większości sklepów ten towar zapracuje.

Kto jest waszym głównym odbiorcą i jak wygląda Wasza współpraca?

AM: Najważniejsze dla nas są niezależne sklepy z bielizną, a produkcja jest realizowana głównie dla nich. Współpracujemy z około setką sklepów w Polsce i ponad dwudziestoma za granicą, m.in. w Stanach Zjednoczonych, Katarze, Finlandii, Belgii, Holandii, Hiszpanii i Niemczech. Nie chcemy jednak, by eksport przysłonił nam oczy i nie zapominamy o tym, co tu i teraz, pamiętamy skąd jesteśmy i kto jest naszym głównym klientem. O takiego klienta chcemy dbać i ma on zawsze pierwszeństwo, nawet wobec dużych zamówień eksportowych.

AJ: Bardzo lubimy zapraszać sklepy na spotkania, na których prezentujemy nową kolekcję. W chwili obecnej nie mamy handlowca i bardzo zależy nam na dobrej relacji z Właścicielami sklepów, którzy to przecież mają bezpośredni kontakt z Klientami i od których możemy usłyszeć ich opinie i potrzeby. głosy Klientek ostatecznych. Mamy silne przeświadczenie, że sami jesteśmy w stanie doradzić, który produkt szybciej się sprzeda i nie wciśniemy więcej niż sklep chce kupić. Dzięki założeniu jakie poczyniliśmy na początku, że nie mamy minimów zamówień, widzimy jak klienci rosną razem z nami. Przykładem jest sklep z niedużej miejscowości, który zaczynał od zamówień po 200-300 zł za pobraniem miesięcznie, bo właścicielka bała się, że nie sprzeda naszych produktów. W tej chwili jest jednym z pięciu najlepszych klientów i zamawia nieprawdopodobne dla nas ilości. Bardzo wierzymy, że taką małą łyżeczką, rozwijając się razem ze sklepami, nie dociskając ich towarem, zarobimy więcej i wszyscy będą zadowoleni. Nasz model jest oparty na długofalowej współpracy, lojalności, uczciwości, a nie na jednym „dużym strzale”, o którym wszyscy chcieliby później z niesmakiem zapomnieć. Nasze wartości to głównie lojalność, szacunek do ludzi, bardzo konkretna wizja i długofalowość.

Czy Wasi klienci mają wpływ na kolekcję?

AJ: Oczywiście, świadczy o tym chociażby poszerzona rozmiarówka. Od jesieni wszystkie produkty, łącznie z satynowymi, będą dostępne w rozmiarach do 2XL i zamierzamy pójść dalej, bo w kolekcji z tencelu będą rozmiary 3XL. Zobaczymy jakie będzie zainteresowanie i jak się to przełoży na zamówienia. Chcemy, by każda kobieta, niezależnie od sylwetki, czuła się fantastycznie, jak gwiazda. Druga rzecz to produkty, które się najlepiej sprzedają w danym sezonie. Wiele sklepów chce je nadal zamawiać, więc je zostawiamy w ofercie na kolejny.

Czy dobrze rozumiem, że firmę tworzycie we dwoje? Jaki jest podział obowiązków?

AJ: Obowiązki dzielą się same. Ja więcej zajmuję się produkcją, a Aleksander jest bardziej aktywny od strony handlowej, ale często płynnie wymieniamy się zadaniami. Nie jest tak, że obsadziliśmy się w stałych rolach i nie wychodzimy poza ich granice. Jesteśmy przyjaciółmi od lat, ale nie każdy sobie zdaje sprawę, jak ważne jest mieć dobrego wspólnika i spójną wizję. Oboje patrzymy w jednym kierunku, co pomaga szczególnie teraz, gdy tych spraw zrobiło się znacznie więcej. Gdybyśmy mieli odmienne poglądy, to wszystko mogłoby się rozsypać.

AM: A dodatkowo mamy podobne wartości życiowe, które przekładają się bezpośrednio na biznes. Wiemy, że jedno z nas może podjąć większość decyzji bez konsultacji z drugim i wiemy, że ta druga osoba tak samo postąpi. Przy takiej skali to jest szalenie ważne. Na pewno się dogadujemy, a dobry wspólnik to jest podstawa sukcesu.

A kto właściwie zajmuje się projektowaniem?

Oboje: Razem to robimy.

AM: Jesteśmy pokornie nastawieni do życia, do biznesu, i do projektowania. Nie chcemy nazywać siebie artystami, ale raczej rzemieślnikami, ludźmi mocno osadzonymi w biznesie. Wydaje nam się, że mamy smykałkę do tego, żeby zachwyt, który tworzymy i czujemy, przekuć w rozwój. Mamy pewne wyobrażenia, które z pomocą konstruktorów w szwalni przelewamy najpierw na papier, a później na produkty. Oczywiście, nie wykluczamy, że w przyszłości dział projektowy powstanie, ale dotychczas wszystkie projekty w procesie trwającym kilka tygodni tworzyliśmy razem.

Czy w projektowaniu przywiązujecie dużą wagę do materiałów?

AM: Wierzymy, że na ostateczny produkt składa się nie tylko wizja, ale też (albo nawet głównie) półprodukt, który musi być w równym stopniu wyjątkowy. Nie można zrobić czegoś fantastycznego ze słabego materiału, ale też świetny materiał bez spójnej wizji nie zagra. Szukanie odpowiednich surowców może trwać wiele tygodni, jak w przypadku tej kolekcji. Cały czas notujemy to, co przychodzi nam do głowy, co nas inspiruje, z czego chcielibyśmy stworzyć kolekcję, jak te produkty miałyby wyglądać, żeby potem w procesie scalania poszczególnych elementów stworzyć to, co tu prezentujemy.

AJ: Materiały kupujemy w różnych firmach, ale mamy stałych dostawców. Wiskoza, micromodal i tencel z najnowszej kolekcji pochodzą od polskiego producenta. W pandemii mieliśmy problem z dzianinami i trochę przypadkiem zaczęliśmy szukać nowych możliwości. Z tą firmą już wcześniej współpracowaliśmy w mniejszym wymiarze, zaufaliśmy im i mamy kolekcję z materiałów dzianych w Polsce. Docelowo mamy nadzieję, że większość surowców będzie pochodziła z Polski. Jesteśmy dumni, że nosimy metkę „Made in Poland”.

Czy możecie zdradzić jak wymyśliliście nazwę swojej marki?

AM: Ta anegdota bawi nas do dziś. Zakładaliśmy firmę z wyobrażeniem jak powinna brzmieć nazwa. Ale tuż przed załatwianiem formalności coś nas tknęło, żeby jeszcze tę nazwę skonsultować ze znajomym, który jest bardzo znanym marketerem w dużej agencji. Spotkaliśmy się z nim w szczycie euforii i on nas bardzo szybko z tego szczytu sprowadził na Ziemię, mówiąc, że nasza nazwa ma delikatnie rzecz ujmując negatywne skojarzania.

AJ: A produkt o takiej nazwie ciężko będzie sprzedać jako bieliznę premium na wcześniej wspominany taras w Monte Carlo. Powiedzieliśmy: ok. Wymyśl coś.

AM: Po kilku tygodniach pracy twórczej, przysłał nam kilka nazw z ich etymologią i z dostępnymi domenami. Wybraliśmy nazwę Endorfinella. Zależało nam, żeby była prosta, kobieca i dźwięczna. W każdym języku znaczy to samo, jest łatwa do wypowiedzenia i zapamiętania, a jak ktoś ją słyszy, to czuje podświadomie przypływ endorfin. Na pewno po pięciu latach możemy powiedzieć, że zarówno nazwa, jak i logo, w dużym stopniu przyczyniły się do tego, że jesteśmy w tym, a nie innym miejscu. Teraz widzimy, że świadomy wybór nazwy jest bardzo ważny. Przy czym to jak mieliśmy się pierwotnie nazywać pozostawimy w tajemnicy tylko dla siebie.

Czy macie jakieś plany albo marzenia, które w firmie chcecie zrealizować?

AM: Z rzeczy najważniejszych, zaplanowanych, chcielibyśmy położyć większy nacisk na płynność produkcji, płynność dostaw i szybkość obsługi zamówień sklepowych. To jest plan na najbliższe miesiące. Z wizji i z marzeń? Targi w Nowym Jorku, które są takim spełnieniem amerykańskiego snu. Cieszymy, że zaczął się on już powoli spełniać. Przez ostatnie 2 miesiące wysłaliśmy paczki do 9ciu sklepów w różnych częściach USA.

AJ: W naszych planach jest posiadanie własnej linii produkcyjnej w perspektywie czasu i już podjęliśmy pewne kroki w tym kierunku. To jest kwestia skali produkcji. Mamy swój produkt, więc dlaczego nie moglibyśmy mieć swojej szwalni? Tym bardziej, że ta, w której szyjemy od początku, a zaczynaliśmy od małych zamówień, w tej chwili prawie cała szyje tylko dla nas. Jest to szwalnia na absolutnie najwyższym poziomie, a mamy doświadczenia z innymi, które nie do końca były satysfakcjonujące. Bardzo nam zależy, by stworzyć taki biznesowy układ, w którym nadal współpracujemy, a ponadto mamy swoją produkcję.

Życzymy realizacji tych planów w jak najszybszym czasie i dziękujemy za rozmowę.

 

Cały wywiad możecie przeczytać w magazynie Modna Bielizna dostępnym również online.

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl